niedziela, 31 sierpnia 2014

Trasy i togi, czyli Durham fever i 25 dni do wyjazdu!

Oko. Dziś zamknęłam sprawę, której od dawna się obawiałam i odkładałam na później. W sumie nie wiem czemu mnie tak to stresowało, bo już jest po wszystkim i trzymam w rękach piękny bilecik z Edynburga do Durham. Oto jak będzie wyglądać moja podróż.

24.09 Rzeszów -> Kraków

25.09 Kraków -> Edinburgh Airport (Ryanair)
Edinburgh Airport -> Waverley Station/ Edinburgh Station) (tram)

Spędzę pewnie ze 2 h w centrum Edynburga, bo zostawiłam sobie dość spory zapas do pociągu.

Edinburgh -> Durham Train Station (train)

Durham Train Station -> Moje mieszkanie (pick-up service/on foot)

 Niestety nie moje są te piękne niebieskie (TARDIS-blue) drzwi.

Ogarnęła mnie przedwyjazdowa gorączka, ciesze się nią póki mogę bo od tego tygodnia zaczynam praktyki w szkole i pewnie to zajmie większość mojej uwagi. Jak na razie uprzejmość i chęć pomocy osób z Durham jest miłym zaskoczeniem. Moi współlokatorzy są supermili i pomocni a dzięki studentce, której zadaniem jest witać studentów z wymiany z moim koledżu, to czego tak się bałam, czyli znalezienie połączenia z lotniska do Edynburga i do Durham, okazało się super łatwe.

Czas pewnie pomyśleć o pakowaniu. Mam dylemat, czy brać rzeczy zimowe, których w sumie nie mam, musiałabym kupić, czy mieć pretekst do wybrania się do Newcasle (najbliższe większe miasto, 20-40 min pociągniem) na zakupy. Mam 20 kg bagażu głównego i 10 kg podręcznego i nie za bardzo potrafię oszacować na ile ubrań się to przekłada.;) Na szczęście jeśli chodzi o wyposażenie mieszkania, t jest tam wszystko a nawet więcej (zmywarka!), więc pierwszą wyprawę do tesco odbędę pewnie tylko i wyłącznie w celach żywieniowych.

Okazało się, że prawdopodobnie studenci z erasmusa również uczestniczą w immatrykulacji (matriculation) studentów, więc mam już drugi powód (pierwszy, ważniejszy to formals, gdzie jest jedzenie;p) by jednak zdecydować się na kupno togi.
Coś takiego, tylko bez kołnierza 



czwartek, 28 sierpnia 2014

Over my head in paperwork, o colleges w Wielkiej Brytanii i o tym dlaczego będę jak Harry Potter

Sporo czasu minęło od mojego ostatniego posta na tym blogu, co poniektórzy zaczęli się niecierpliwić, dlatego spieszę uaktualnić swój Erasmusowi status.  Od czasu do czasu uświadamiam sobie, że już za niecały miesiąc o tej porze będę w Anglii, popijając…herbatkę w collegowym barze z nowopoznanymi Erasmusami i, miejmy nadzieję, nativami.

Freshers Week

Trochę obawiam się tego pierwszego tygodnia, moi uroczy współlokatorzy dołączą dopiero bliżej 6 października, ponieważ wtedy rozpoczynają się zajęcia. Ja jestem zobligowania do pojawienia się na uczelni ponad tydzień wcześniej na tzw. Orientation/Freshers Week lub Student Induction Programme. Będą nas zapoznawać, zapisywać, rejestrować i pomagać. Będzie sobie można m.in. wyrobić kartę biblioteczną, podłączyć się do Internetu i założyć konto w banku. Jest przewidziane dużo atrakcji, zwiedzanie Durham i oczywiście imprezy. W sumie tak gorące powitanie spłynie na mnie z 3 źródeł; Exchange Office- Biura Wymiany Międzynarodowej, St. John’s College- Koledżu/ bractwa św. Jana, do którego zostałam przydzielona i dominikańskiego duszpasterstwa studentów, które też przygotowało atrakcje dla Freshersów, czyli Biszkoptów tudzież Kotów.:)







Colleges in Great Britain


W Wielkiej Brytanii, wiele starych prestiżowych uniwersytetów funkcjonuje w systemie kolegialnym. Słowo „college” może mieć kilka znaczeń; w Polsce nazywa się tak czasem kolegia językowe, w USA są to szkoły przeduniwersyteckie, a w WB przez college rozumie się prestiżowy akademik, bardziej podobny do bractwa (fraternity/sorority), niż bloku mieszkaniowego, jakim zwykle są polskie akademiki. By lepiej zrozumieć specyfikę koledżów wystarczy przypomnieć sobie Domy z Harrego Pottera. Tutaj Durham jeszcze bardziej błyszczy, ponieważ wiele scen z Hogwartu kręcono w Castle (college znajdujący się w XIw zamku w centrum Durham) i Durham Cathedral.

St. John’s College


Zostałam przydzielona do uroczego, małego koledżu św. Jana, niecałe 20 min spacerkiem od mojego mieszkania. (W Durham wszystko jest 15-20 min spacerkiem od mojego mieszkania, to raczej miasteczko niż metropolia.) College jest oczywiście prestiżowy, zalicza się do jednego z dwóch koledżów niezależnych (cokolwiek to znaczy) i posiada najstarszą koledżowa kaplicę, starszą bodajże niż sama katedra. Każdy koledż szczyci się posiadaniem pubu, siłowni, kaplicy i innych udogodnień dla swoich mieszkańców. Docelowo koledże są dormitoriami, lecz w istocie pełnią o wiele donioślejszą funkcję. Tylko nieliczni bowiem mają szansę spędzić 1 rok studiów mieszkając tam na stale. Większość jest po prostu honorowana członkostwem. Każdy student, nawet jeśli w nim nie mieszka, musi należeć do jakiejś wspólnoty koledżowej. Normalnie studenci sami ją wybierają, inaczej jest w przypadku Erasmusów. Jak wspomniałam koledże to coś więcej niż miejsce do spania. Kładzie się tam ogromny nacisk na poczucie wspólnoty, wzajemnego wsparcia itp. Oczywiście każdy koledż ma swoje władze, ale większością zajmują się sami studenci, więc nie istnieje tam, tak znane w Polsce, nerwowe oglądanie się przez ramię czy aby dziekan nam pozwoli na daną inicjatywę.

Tutaj dla przykładu przewodnik mojego koledżu dla pierwszoroczniaków. Doznałam szoku kiedy przeczytałam o dokładnych wymaganiach odnośnie stroju obowiązującego na formalnych cotygodniowych obiadach.

"Girls
For normal formals a knee length cocktail dress - this can be an inch or two 
above the knee but should remain decent! For mega-formals, black tie 

means a greater degree of formality – floor length dresses are welcomed –

and no gowns. Remember that we wear gowns at every normal formal.


Boys
For normal formals, wear a lounge suit (So no chinos!). For mega formals, 
black tie (any exceptions will be made clear). This does not mean just 'a 

black tie' but rather a black tie suit with bow tie. Again, we wear gowns at 

every normal formal."


Z trudem łapię jeszcze różnicę między gown a cocktail dress, ale zapowiada się cudownie.

(edit: Ok, załapałam. Tutaj "gown" = toga a nie suknia balowa)

Paperwork

Jak zwykle się rozpisałam. Obecnie z pisaniem u mnie jest jak z czytaniem książek – ciężko mnie do tych czynności zagonić, ale jak już usiądę to potrafię poświęcić na to kilka godzin.
Notka docelowo miała być jednym wielkim narzekaniem na to, że tonę w papierologii stosowanej jaką funduje swoim beneficjentom program Erasmus. Nic to, nie będę narzekać, wiedzcie jednak, że i ta strona wyjazdu istnieje i jeżeli ktoś decyduje się na Erasmusa niech przygotuję się, że w pewnym momencie będzie wyglądał tak:


Cheers!

PS Komentujcie, gnomy!:)


PS 2 O ile uda mi się dodać kolejny post przed wyjazdem to planuję jeszcze napisać coś o moim mieszkanku i samej podróży do Durham. Jednak jeśli się to nie uda, to kolejny post z pierwszych wrażeń z Dalekiej Północy. I kto wie, może jakiś vlog…chyba, że bardzo nie chcecie usłyszeć mojego głosu. (tutaj próbka jakby ktoś nie widział moich amerykańskich vlogów)